21 listopada 2016

you're my pride and joy

Zawsze lubiłam jesień. Szaro, zimno, deszcz i wiatr. Wyjść z domu o jakiejś szalonej godzinie, powłóczyć się, trochę odmrozić palce i narzekać, że szczypią, kiedy ogrzewałam się po powrocie do domu. 
Tak, trochę masochistyczne te przyjemności, ale ja kochałam jesień najszczerszą miłością, taką jaka była! Nie tylko jeszcze ciepły i kolorowy wrzesień, początki października. Kochałam jesień od początku do końca. Ale już nie jest tak fajnie. 

Bo chociaż ja lubię się raz na jakiś czas porządnie wychłodzić, to innym ludziom takie temperatury raczej przeszkadzają, trudno więc tu mówić o zdjęciach gdziekolwiek indziej niż w studiu, albo ładnym domu. Jak na złość, w najspokojniejsze listopadowe dni - bez deszczu, silnego wiatru, czasami z bezchmurnym niebem(!) - pracuję. I świat mnie chyba naprawdę bardzo nie lubi, bo pogoda jest idealnie zgrana z moim grafikiem pracy. Jeśli jest 10 stopni powyżej zera, słońce ślicznie świeci spomiędzy chmur, a wiatru to tak prawie że w ogóle - możecie mieć pewność, że siedzę właśnie w pracy. 


Pewnego dnia byłam w pracy (a jakże) i zobaczyłam, jaki przepiękny to dzień (a jakże!). Ucieszyłam się, bo następnego dnia miałam wolne i odwiedzić miał mnie mój najlepszy przyjaciel/asystent/model/chłopak* (*niepotrzebne skreślić niczego nie skreślajcie, wszystko ważne). I wiecie co? Tego następnego dnia... padało. A jakże! 


Nie wolno zapomnieć, że mój przyjaciel/asystent/model/chłopak jest przecież najlepszy i... rozebrał się w tym deszczu. Sesję zrealizowaliśmy prawie zgodnie z planem. Zrobiliśmy ogólnie 30 zdjęć. Trzydzieści. T r z y d z i e ś c i. Rozumiecie? Zawsze robię jakieś 150. 

Do użycia nadawało się pięć i właśnie to widzicie. 

Warto zaznaczyć, że tylko pięć z mojej winy - miałam problem z ustawieniem się i jednoczesnym osłanianiem aparatu przed deszczem. Mój model zachowywał się idealnie i wcale się nie krzywił, jeśli przychodziło pozować. 


Jestem mu za to bardzo wdzięczna, bo sporo rzeczy mi ostatnio nie wyszło, jeśli chodzi o sesje zdjęciowe, co zresztą widzicie... albo nie widzicie, bo żadnych sesji ostatnio nie było. 

W tym miejscu zapraszam ludzi z Poznania do współpracy. 
Chętnie przyjmę do siebie też blogerów i blogerki modowe.


Co się udało? 
Nawiązanie współpracy z romwe.com! Bardzo wam dziękuję za klikanie w linki, pierwsza rzecz jest już w drodze do mnie, wybrałam kurtkę, wydaje się dosyć ciepła - jak tylko przyjdzie, zrobię zdjęcia i oczywiście recenzję. Niedługo pojawi się też kolejny post z ubraniami do klikania.
Postaram się jednak wrzucić coś jeszcze, kiedy nie będzie sesji zdjęciowych - pracowałam ostatnio nad presetami do Camera Raw, ale bardziej przydatne wydają mi się akcje-filtry do Photoshopa. A może jakiś tutorial w sprawie retuszowania? Co wy na to? 

Udało się też nareszcie aktywować moje konto AdSense - na blogu pojawiły się reklamy. Są całkowicie bezpieczne, bo zweryfikowane przez Google, a klikając w nie, możecie pomóc mi zgarnąć parę groszy (dosłownie, to jest w groszach). 

Ostatnie i najważniejsze - jedna z pozycji na mojej fotograficznej liście marzeń (sprawdźcie zakładkę "O MNIE")  została skreślona! Która? :)

A co u was? Umiecie modelkować w deszczu?


(ja i model byliśmy na ich koncercie!)

2 komentarze:

  1. Piekne zdjęcia. Brawo dla modela za wytrwałośc i dla Ciebei za cierpliwość ;)
    Pozdrawiam,
    Normxcore

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Modelowi zdecydowanie należą się brawa i to takie z ukłonami. Dziękujemy :)

      Usuń